Sala pełna, goście niepokoją się, że bohaterki wieczoru literackiego brak. Nie dojechała??
Punkt 16:00 gospodarz Fifnej, Błażej Fridrich wita gości zapowiadając Gwiazdę i… cisza. Idzie na zaplecze, puka do drzwi i wypowiada tajemnicze słowa „już czas”.
„Chwileczkę”- słyszymy, ufff to znaczy, że Roma Szczudraszek jest, ale co się dzieje? Czyżby trema ją zjadła?
Za trzecim wywoływaniem na scenie ukazuje się nam córka Cruelli de Mon i Marlin Monroe w jednej osobie.
Czarnobiałe włosy z kiełkującymi w nich czarnymi różkami. Czarna suknia z elementami arlekina. Buty i biżuteria w tym samym stylu.
Cały image dopięty na ostatni guzik. Zalotne loczki i tajemniczy acz słodki uśmiech na różowych usteczkach (to po Marlin). To się nazywa entrée.
Sala oniemiała, rozległy się ochy i achy, a nasza bohaterka z wdziękiem usiadła na należnym Jej fotelu i rozpoczęła się seria metamorfoz.
Ze słodkiej uwodzicielki zmieniła się w zahukaną , porzucana kobietę, gdy gromkim głosem Sergiusz obwieszczał, że odchodzi.
Potem wraz z treścią utworów zmieniała się jak kameleon.
Spektakl ten upiększony został przez Filipa Tondera, poznańskiego barda, który do swojej muzyki śpiewał własne wzruszające teksty.